środa, 20 lutego 2013

02 Rozdział: Satysfakcja




Kochany przyjacielu,
To jest ode mnie silniejsze. Wracam ze szkoły i po prostu muszę coś napisać.
Cały czas jestem wściekła na tego głupiego bruneta, który upokorzył mnie przy wszystkich. Jak on mógł? Nie wiem, czy zrobił to specjalnie i szczerze mało mnie to obchodzi. Przynajmniej się zemściłam. Choć sok pomarańczowy to nie to samo co Mleczny Shake, to i tak czuję satysfakcję.
Vivi twierdzi, że dobrze zrobiłam. Jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej czuję się głupio. Te jego czekoladowe oczy, nie rozumiejące, co się właśnie stało. Wyglądał jak zagubione dziecko – przez chwilę. Potem spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem. Jakbym była pierwszą dziewczyną, która mu się postawiła. Nawet mnie nie przeprosił. Mam nadzieję, że więcej go nie zobaczę.
Lekarz Williama pow


– Kathe! –  Usłyszałam  wołanie mojej matki – Vivi przyszła! Zejdź na dół!
Westchnęłam cicho, po czym odłożyłam długopis, a niedokończony list schowałam do szuflady. Wyszłam z pokoju i już na schodach zobaczyłam różowe włosy Vivi.
– Musisz coś wiedzieć… – zaczęła dość niepewnie – Jutro ja i Lucas jedziemy na plażę.. Mówię ci ,szykuję się świetna impreza i...
– Musisz zerwać się z lekcji – dokończyłam za nią. Nienawidzę, kiedy Vivi opuszcza lekcje. Potem ma problemy w nauce i to ja muszę siedzieć z nią po nocach. A to wszystko za sprawą jej rodziców. Ani matka, ani ojciec się nią nie przejmuję.
– Właśnie... – Vivian zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów – A wiesz,  ta cała dzisiejsza akcja...
– Spokojnie –  Uśmiechnęłam się niemrawo – Nie boję się kogoś takiego jak on, zresztą co może mi zrobić? – Zaśmiałam się nerwowo.
Tak naprawdę lekko się denerwowałam,  ale ostatecznie postanowiłam, że koleś dostanie w twarz, jeśli zbliży się choć na metr.
– Jeju – Vivi podskoczyła z radości – Normalnie cię kocham. No i oczywiście cię podziwiam – To była jej standardowa wymówka, kiedy czegoś chciała.
– Dobra – warknęłam przez zaciśnięte zęby – Pojutrze o szesnastej w szkolnej bibliotece. A jak się spóźnisz…
– Nie spóźnię – powiedziała, po czym mocno mnie przytuliła – Mówiłam już, że Cię kocham? – zaśmiała się, po czym wyszła z domu zamykając drzwi.
Wolnym krokiem wspięłam się po schodach. Zamknęłam drzwi do pokoju i usiadłam przy drewnianym biurku. Wyciągnęłam list z zamiarem skończenia go. Skreśliłam niedokończone zdanie i zaczęłam pisać.


Lekarz Williama pow
Jeżeli stan Williama się nie pogorszy, to od następnego tygodnia zacznie chodzić do szkoły. Oczywiście mój brat jest teraz w szampańskim humorze i nie może usiedzieć w jednym miejscu. Kiedy tak na niego patrzę czuję się szczęśliwa.
Być może to niezdrowe, ale jednak chcę z tobą rozmawiać… Jednostronnie.
K.


Kolejny  dzień zapowiadał się okropnie. Już od samego rana padał deszcz. Było mgliście, a to nie wróżyło nic dobrego.
Wstałam przed czasem i rozglądnęłam się po pokoju. Ściany były zielone, a drewniane, podłogowe panele ciemne. Naprzeciw łóżka stało biurko, a przed nim na ścianie wisiała tablica korkowa – pusta. Kiedyś wywieszałam na niej różne rzeczy, kartki z przypomnieniami, ale teraz nawet o tym nie myślę. Po lewej stronie widniało okno, a pod nim mały stoliczek, na którym stała lampka. Po prawej zaś  drzwi do łazienki oraz drzwi na korytarz.
Szybko umyłam się i ubrałam.  Po zjedzeniu śniadania nie miałam co robić w domu, więc postanowiłam wyjść wcześniej do szkoły. Przecież Vivi i tak dzisiaj nie będzie.
Dawno nie szłam sama.  Było może dwadzieścia po siódmej, dlatego przy szkole kręciło się niewielu uczniów. Deszcz padał niemiłosiernie, a kaptur mojej brązowej bluzy już dawno przemókł. Weszłam do szkoły i udałam się w stronę niebieskich szafek.
Stanęłam jak wryta. Miałam wrażenie, że ktoś sobie ze mnie żartuje. Szafka numer trzysta trzydzieści dziewięć, oddzielająca mnie i Vivi, to szafka tego nadętego bufona, który wczoraj mnie upokorzył. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Mianowicie przypomniałam sobie widok jego włosów po oblaniu ich sokiem pomarańczowym.
Postanowiłam nie okazywać strachu. Podeszłam do swojej szafki i jak gdyby nigdy nic otworzyłam ją, po czym zdjęłam bluzę i powiesiłam ją na wieszaku znajdującym się w środku. Chłopak popatrzył na mnie i otworzył szerzej oczy.
– To ty! – powiedział, ale jego ton głosu nie świadczył o tym, że jest zły – Ta od soku pomarańczowego!
Ta od soku pomarańczowego? TA OD…?
– Ach – westchnęłam, jakbym go dopiero zauważyła – Mleczny facet.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale ja zamknęłam szafkę i skierowałam się w stronę schodów.
– Słuchaj... – zaczął, kiedy mnie dogonił – Pewnie jesteś zła…
– Jestem zła – poprawiłam go.
– Ale nie zrobiłem tego celowo – powiedział, zagradzając mi dalszą drogę ręką – Natomiast ty owszem
– Mam cię przeprosić? – prychnęłam, patrząc mu prosto w oczy.
– Tego oczekuję – mruknął, uśmiechając się z wyższością.
– Chyba sobie kpisz – warknęłam, omijając go – To była twoja wina.
– Wcale nie – Próbował się bronić – Peter się stawiał, więc zaczęliśmy się przepychać, a to, że miałem jogurt w ręku, a ty byłaś w pobliżu, to zwykły zbieg okoliczności.
– Niech ci będzie – mruknęłam, by sobie poszedł – Ale i tak cię nie przeproszę!
Uradowana zobaczyłam drzwi od sali biologicznej. Brunet cały czas coś mówił, ale ja go nie słuchałam. Weszłam do otwartej sali i odłożyłam torbę na moją ławkę.
– Wiesz, że nie ma dzisiaj faceta od biologii? – zapytał. Spojrzałam na niego zaciskając dłoń na pasku od torby. Stał uśmiechnięty, nonszalancko opierając się o framugę drzwi. Dopiero teraz mogłam zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazłam. Byłam sam na sam z nieznajomym chłopakiem w pustej sali. To mogło się źle skończyć.
– Czyli mogę wracać do domu – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi. On jednak wystawił rękę, uniemożliwiając mi wyjście.
– Przepuść mnie – warknęłam, ale on tylko uśmiechnął się.
– Niby czemu miałbym to zrobić? –szepnął, nachylając się w moją stronę. – Chyba że dasz mi coś w zamian – po tych słowach chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Staliśmy oko w oko, ale ja nie dałam poznać po sobie, że się boję. W jednej chwili uniosłam kolano, po czym uderzyłam go w krocze. Skulił się przede mną i jęknął.
– Nigdy więcej tak nie rób – warknęłam, omijając go z satysfakcją.

5 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo mi się spodobał! <3 Najlepszy, szczególnie przez końcówkę :D
    A resztę... napisałam Ci na fb xD
    Weny! ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze, genialne imiona. Uwielbiam i Kate i Williama. Zawsze jakoś miałam do nich słabość. Końcówka jest powalająca i muszę przyznać, że zaintrygowała, a mało tego, zachęciła do dalszego czytania. Chętnie wpadnę tu ponownie.
    Zapraszam na: www.disenchanted-prince.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział bardzo fajny - jestem zachwycona Twoim stylem pisania. Lekki, aczkolwiek plastyczny i obrazowy.
    Jako osobą zołzująca i wredna do szpiku kości, pozwolę sobie wypisać błędy - tak, wiem, jestem okropna i zapewne mnie za to znienawidzisz. Ale ja tak mam - gdy widzę błąd, włącza się u mnie czerwone światełko i po prostu MUSZĘ go poprawić. Więc mogę? XD

    Te jego czekoladowe oczy nie rozumiejące co się właśnie stało.
    Zdanie złożone, w którym brakuje kilku przecinków.
    Te jego czekoladowe oczy, nie rozumiejące,co się właśnie stało.

    Potem spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem.
    Raczej wzrokiem, a nie spojrzeniem - powtórzenie.

    – Kathe! – usłyszałam wołanie mojej matki – Vivi przyszła! Zejdź na dół!
    Słowo "usłyszałam: z dużej litery. To niepoprawny zapis dialogu. Odsyłam na stronę: http://www.opowiadania-blogowe.pun.pl/viewtopic.php?id=515.

    – Musisz coś wiedzieć… – zaczęła dość niepewnie – Jutro ja i Lucas jedziemy na plażę.. Mówię Ci szykuję się świetna impreza i..
    Nie ma dwukropków. Albo jedna kropka, albo trzy. Innej opcji nie ma. Poza tym przecinek w drugim zdaniu po "ci" - zdanie złożone. W dodatku słowo "ci" z małej litery - z wielkiej piszemy tylko w listach.

    Nienawidzę kiedy Vivi opuszcza lekcje.
    Przecinek po "nienawidzę" - zdanie złożone.

    – Właśnie.. – Vivian zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów – A wiesz, ta cała dzisiejsza akcja..
    Nie ma dwukropków.

    – Spokojnie – uśmiechnęłam się niemrawo – Nie boję się kogoś takiego jak on, zresztą co może mi zrobić? – zaśmiałam się nerwowo.
    Słowa "uśmiechnęłam" i "zaśmiałam" z wielkiej litery. Niepoprawny zapis dialogu.

    Tak naprawdę lekko się denerwowałam, ale ostatecznie postanowiłam, że koleś dostanie w twarz jeśli zbliży się choć na metr.
    Zdanie złożone. Przecinek po "twarz".

    – Jeju – Vivi podskoczyła z radości – Normalnie Cię kocham. No i oczywiście Cię podziwiam – to była jej standardowa wymówka, kiedy czegoś chciała.
    Niepoprawny zapis dialogu, poza tym znowu przewija się "cię" z wielkiej litery.

    – Nie spóźnię – powiedziała po czym mocno mnie przytuliła – Mówiłam już, że Cię kocham? – zaśmiała się, po czym wyszła z domu zamykając drzwi.
    Jak wyżej. I przecinek po "powiedziała", bo to zdanie złożone.

    Kiedy tak na niego patrzę czuję się szczęśliwa.
    Przecinek po "patrzę".

    Po lewej stronie widniało okno, a pod nim mały stoliczek na którym stała lampka.
    Przecinek po "stoliczek" - wtrącenie.

    Po prawej zaś drzwi do łazienki, oraz drzwi na korytarz.
    Bez przecinka - łączniki "i", "oraz" itp. nie mają przed sobą łącznika, chyba że je powtarzamy, np. "I ja, i on..."

    Po zjedzeniu śniadania, nie miałam co robić w domu, więc postanowiłam wyjść wcześniej do szkoły.
    Bez pierwszego przecinka - przy dopełnieniu zdania przecinek nie występuje.

    Szafka numer trzysta trzydzieści dziewięć, oddzielająca mnie i Vivi to szafka tego nadętego bufona, który wczoraj mnie upokorzył.
    Przecinek po "Vivi" - jest to wtrącenie, które zawsze zamykamy albo kropką, albo przecinkiem.

    Mianowicie, przypomniałam sobie widok jego włosów, po oblaniu ich sokiem pomarańczowym.
    Tutaj bez ani jednego przecinka - dopełnienia nie oddzielamy przecinkami.

    Podeszłam do swojej szafki i jak gdyby nigdy nic otworzyłam ją po czym zdjęłam bluzę, i powiesiłam ją na wieszaku znajdującym się w środku.
    Brakuje przecinka po "ją", a przecinek przed "i" wyrzuć.

    – Ach – westchnęłam jakbym go dopiero zauważyła – Mleczny facet
    Przecinek po "westchnęłam" i kropka po "facet" - każde zdanie kończymy kropką.

    – Słuchaj.. – zaczął, kiedy mnie dogonił – Pewnie jesteś zła…
    Znowu dwukropek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. – Jestem zła – poprawiłam go
      Kropka na końcu zdania.

      – Ale nie zrobiłem tego celowo – powiedział zagradzając mi dalszą drogę ręką – Natomiast ty owszem
      Jak wyżej. Przecinek po "powiedział" - imiesłowy przysłówkowe oddzielamy przecinkiem.

      – Mam Cię przeprosić? – prychnęłam patrząc mu prosto w oczy.
      "Cię" z małej litery, a po "prychnęłam" przecinek.

      – Tego oczekuję – mruknął uśmiechając się z wyższością.
      Przecinek po "mruknął".

      – Chyba sobie kpisz – warknęłam omijając go – To była twoja wina.
      Przecinek po "warknęłam".

      – Wcale nie – próbował się bronić – Peter się stawiał, więc zaczęliśmy się przepychać, a to, ze miałem jogurt w ręku, a ty byłaś w pobliżu to zwykły zbieg okoliczności.
      "Że", a nie "ze". Przecinek po "pobliżu".

      – Niech Ci będzie – mruknęłam, by sobie poszedł – Ale i tak Cię nie przeproszę!
      "Cię" i "Ci" z małej litery.

      Spojrzałam na niego zaciskając dłoń na pasku od torby.
      Przecinek po "niego".

      Dopiero teraz mogłam zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazłam.
      Przecinek po "zrozumieć".

      – Czyli mogę wracać do domu – powiedziałam i ruszyłam w strone drzwi. On jednak wystawił rekę uniemożliwiając mi wyjście.
      "Stronę" - literówka. Przecinek po "rękę".

      – Niby czemu miałbym to zrobić? –szepnął nachylając się w moją stronę. – Chyba, że dasz mi coś w zamian – po tych słowach chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
      Przecinek po "szepnął", bez przecinka w "chyba, że" - jest to jedna z zasad. Chyba że, mimo że piszemy bez przecinka.

      – Nigdy więcej tak nie rób – warknęłam omijając go z satysfakcją.
      Przecinek po "warknęłam".

      I to by było na tyle. Rozdział ciekawy, momentami śmieszny. Podoba mi się główna bohaterka, za to o tym chłopaku nie wyrobiłam sobie jeszcze opinii.
      Czekam na nowy rozdział i życzę weny.
      Elif.
      P.S. Mam nadzieję, że nie będziesz zła za te wypisane błędy :d.

      Usuń
    2. Nie, nie jestem zła ;) Strasznie Ci dziękuję, za to że rozpisałaś się z tymi błędami! Dzięki temu wiem co poprawić. Spokojnie, nie wkurzam się jak co poniektórzy. Cieszę się, ze są osoby, które moja czas, by poprawić to opowiadania ^^

      Usuń