czwartek, 7 lutego 2013

01 Rozdział: Duma



Kath otworzyła zaspane oczy i spojrzała na zegarek.  Siódma. Dziewczyna miała czasem wrażenie, że ma w sobie własny zegar. Kiedy przed snem ustala sobie o której musi wstać, wstaje właśnie wtedy. To dość dziwne, ale skuteczne.
Dziewczyna ziewnęła, po czym umyła się i ubrała. Za godzinę rozpocznie się pierwszy dzień nowej szkoły. Była bardzo podekscytowana całą sytuacją. Miała nadzieję, że w nowej szkole wszystko się ułoży. Chciała znaleźć swój drugi dom.
Uśmiechnięta zbiegła na dół, do jadalni. Cała jej rodzina już siedziała przy stole. William uśmiechając się jadł jajecznicę, a Tom czytał poranną gazetę. Na policzku Nicole nie było już śladu po wczorajszym „wypadku”.
Zachowują się jakby nic wczoraj nie zaszło – pomyślała dziewczyna – Pewnie udają przed Williamem.
Kath zajęła swoje miejsce przy stole, i dopiero wtedy poczuła jak bardzo jest głodna. Zapach świeżo smażonych tostów roznosił się po całej jadalni.
Pomieszczenie było dość małe. Brązowe panele idealnie pasowały do beżowych ścian. Cały pokój obwieszony był obrazami, które przedstawiały różne postacie. Autorką owych dzieł była matka Katherine – Nicole Jones.
Po skończonym śniadaniu Kath udała się do swojego pokoju. Zawiesiła sobie przez ramię plecak, po czym wyszła z domu uprzednio żegnając się z rodziną.
Vivian już na nią czekała.
– Witam w nowym roku szkolnym! – wrzasnęła dziewczyna o różowych włosach.
– Znowu przefarbowałaś – Kath wskazała na jej rzucające się w oczy, proste włosy.
– Podoba Ci się? – zapytała ruszając przed siebie – Osobiście uważam, że niebieski był zbyt mętny, a zielony przypominał Lucasowi  wymiociny.
Lucas. Blondyn, o typowo męskich rysach twarzy. Typ mięśniaka.  Kath do tej pory nie wie, co Vivian w nim widzi, ale ważne, że jest szczęśliwa.
– Tak – powiedziała brunetka – Choć niebieski bardziej do Ciebie pasował.
– Czy ja wiem..?
– Dobra, nieważne – zaśmiała się Kath.
Resztę drogi  dziewczyny poświęciły rozmowie o nachodzącej przyszłości.
Kiedy stanęły przed bramą ich nowej szkoły uśmiechnęły się do siebie.
College Lentrey to duży, dwupiętrowy budynek ozdobiony czerwoną cegłą. Szkołę otaczały przepiękne błonia, z idealnie podciętą trawą. Ogrodzone były czarną, jakby rzeźbioną bramą.
Przyjaciółki z zapartym tchem przeszły przez wielki ogród, by w końcu przekroczyć próg miejsca, do którego przez następne trzy lata będą uczęszczać.
Prócz nich przez drzwi szkoły przepychało się setki uczniów. Kath i Vivian zaczęły szukać sekretariatu, gdyż tam jako nowe uczennice musiały pójść najpierw. Owe miejsce znajdowało się niedaleko wejścia.
– Dzień dobry – mruknęła  cicho Kath.
– Och tak – powiedziała kobieta w okularach – Dobry, dobry..
Cały pokój był koloru zielonego, a drzwi obite zostały w skórę.  Pod każdą ścianą znajdowały się przynajmniej dwie półki z ciemnego drewna. Prócz obu dziewczyn i zakłopotanej pani sekretarki w pomieszczeniu nie było nikogo. Lekko zmęczona kobieta co chwila dopisywała coś na  różnych kartkach. Widać było, że jest ona zajęta.
– Nazywam się Katherine Jones, a to Vivian Brown – powiedziała brunetka. Vivian nie była zbyt dobra w przemowach i osobiście wolała siedzieć cicho.
– Jones, Brown – powtórzyła cicho kobieta, po czym podeszła do małej szafki stojącej po prawej stronie i wyjęła mały stos arkuszy. Po chwili wyciągnęła dwie teczki i podała je dziewczynom.
– W środku znajdziecie plan zajęć, mapę szkoły, numer waszych szafek razem z kodami, oraz godziny otwarcia klubów – kobieta zasiadła przy biurku – Jeśli będziecie chciały się czegoś dowiedzieć, zapraszam do mnie.
Obie dziewczyny zrozumiały przekaz jej słów, jednak nie były do końca przekonane. Jej ton głosu świadczył o tym, że miała na myśli coś w stylu… Macie co potrzebne i więcej was tu nie widzę.
Przyjaciółki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia, po czym mrucząc pod nosem ciche „dziękuję” wyszły z gabinetu.
W ciągu tych kilku minut cały korytarz zdążył już wypełnić się uczniami, którzy witali się po przerwie wakacyjnej.
– Jaki masz numer szafki? – zapytała Vivi przeglądając  papiery w teczce. Brunetka również zabrała się za przeglądanie dokumentów.
– Trzysta trzydzieści osiem – mruknęła Kath przyglądając się wydrukowanemu numerkowi.
– Ja trzysta czterdzieści – uśmiechnęła się Vivian – Nie tak daleko od siebie. Może Lucas ma trzysta trzydzieści dziewięć?
– Nie liczyłabym  na to – powiedziała Kath klepiąc przyjaciółkę po ramieniu – Chodź, musimy znaleźć te głupie szafki przed rozpoczęciem lekcji.
I wtedy się zaczęło. Samo przepchanie się przez korytarz pełen śpieszących się uczniów było ciężkie, a co dopiero wypatrzenie odpowiedniego numeru, naskrobanego drobniutkimi cyferkami.
– Czekaj – powiedziała lekko zdyszana Vivian – W życiu tego nie znajdziemy.
Kath zastanowiła się przez chwilę.
– Jakiego koloru masz numer? – zapytała – Ja niebieski.
– Ja też – uśmiechnęła się Vivi.
Obie dziewczyny zaczęły rozglądać się dookoła.
– Tu są same czerwone – mruknęła brunetka – Chodźmy dalej.
Kath odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie znalazła się przed odpowiednią szafką. Otworzyła ją specjalnym kodem. Na szczęście szafka Vivi znajdowała się tuż obok. Dzielił ich tylko numer trzysta trzydzieści dziewięć. Dziewczyny szybko wypakowały swoje książki.
– Pierwsza jest biologia – powiedziała Vivian – Rany.. Mam nadzieję, że nauczyciel spadł ze schodów.
– Daj spokój, wszystkie pierwsze lekcje to BHP – uśmiechnęła się Kath biorąc do ręki podręcznik.
Zadzwonił dzwonek, a na korytarzu zrobiło się luźniej. Brunetka dziękowała Bogu, że sala biologiczna znajduję się na parterze. Dzięki temu nie musiała biegać po całej szkole. Kiedy dziewczyny weszły do Sali nauczyciela jeszcze nie było.
Vivian od razu usiadła obok Lucasa na samym końcu sali, natomiast Katherine zaczęła rozglądać się w poszukiwaniu wolnego miejsca.  Jedyne krzesło, które nie było jeszcze zajęte znajdowało się przy ścianie w drugim rzędzie.
Dziewczyna usiadła, nim zdążyła zrobić coś więcej do Sali wpadł nauczyciel. Wyglądał na sympatycznego. Kręcone, blond włosy sterczały we wszystkie strony, dopięta prawie do ostatniego guzika niebieska koszula pasowała do stalowych oczu mężczyzny. Nauczyciel nie mógł być wiele starszy od  uczniów.
– Witam, nazywam się Michael Wilkinson – powiedział lekko zaspanym głosem – Więc BHP…

* * *

Pięć pierwszych lekcji upłynęło szybko. Angielski prowadzony przez wychudzoną kobietę, której nazwisko Kathe zdołała już zapomnieć. Matematyka i uczący jej Richard Brusch. Historia z Elizabeth Flost, oraz Fizyka prowadzona przez dyrektora szkoły – Charliego Howarda.
Vivian wraz z Lucasem udali się do stołówki, by w spokoju zjeść obiad. Kathe podążała za nimi krok w krok. Kiedy poczuła woń pizzy od razu zrezygnowała z dzisiejszego posiłku. Zobaczyła  pod ścianą stojące automaty.
– Jogurt, Mleczny Shake – mruczała pod nosem Kath próbując zdecydować się na coś do picia. Ostatecznie zrezygnowała również z tego.  Bystrym okiem wypatrzyła różowe włosy przyjaciółki. Nie było to wcale takie trudne, gdyż jako jedyna miała nienaturalny kolor włosów.
Pewnym krokiem ruszyła w jej stronę.
– Ogarnij się – usłyszała za sobą męski głos – No co? – usłyszała odgłos przepychanki i śmiechy kilku dziewcząt. Kiedy była już przy stoliku Vivi, przyjaciółka pomachała jej.
Nagle Kathe poczuła jak ktoś na nią wpada. Upadła na ziemię z zaciśniętymi powiekami. Czuła na swoim dekolcie coś zimnego i klejącego. Otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą dwójkę chłopców. Jeden śmiał się wskazując na nią palcem, a drugi trzymał w ręku pognieciony, plastikowy kubek po Mlecznym Shake’u.
Katherina słyszała głośne śmiechy otaczających ją osób. Czułą się poniżona i upokorzona. A to wszystko przez jednego idiotę.
Winny brunet wystawił w jej stronę dłoń, ale dziewczyna zignorowała ten gest. Wstała o własnych siłach i spojrzała na swój ubiór. Bluzka nadawała się do wyrzucenia.
 Kathe zobaczyła stojący na pobliskim stoliku sok pomarańczowy. Narodziła się w niej chęć zemsty. W jednej sekundzie chwyciła papierowy kartonik i wylała napój na brązowe włosy chłopaka, które natychmiast oklapły.
– Co do.. – powiedział chłopak, ale Kathe już go nie słuchała.
Dumnym krokiem szła przez stołówkę uśmiechając się w duchu. Nie da nikomu sobą pomiatać.


* * *

Jestem zadowolona z tego rozdziału. Chyba po raz pierwszy. Jednak postanowiłam pisać w pierwszej osobie od rozdziału drugiego. pozdrawiam wszystkich ;*

1 komentarz:

  1. Masz bardzo lekki styl, to dobrze. No cóż, ich pierwsze spotkanie na pewno nie było nudne. Jestem ciekawa, kto w kim będzie zakochany, w informacjach napisałaś o jednostronnej miłości. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń