Lekcje mijały w spokoju. W dosłownym tego słowa
znaczeniu. Wkurzającego mnie bruneta nie widziałam, odkąd zwijał się z bólu u mych stóp. Do tego bez Vivian każda lekcja wygląda
inaczej. Nauczyciele nie mają komu zwracać uwagi na różowe włosy i czarne
paznokcie. Ja siedząca w pierwszej ławce nie odwracam się co chwila, by
zobaczyć roześmianą Vivi.
Mój wychowawca – nauczyciel biologii – ogłosił, że
chce zabrać nas do rezerwatu przyrody. To może być ciekawa wycieczka,
pomyślałam. Wychodząc z klasy, miałam
zamiar napisać do Vivi, by dowiedzieć się, czy żyje. Jednak były nikłe szanse, że odpisze, więc
postanowiłam ruszyć prosto w stronę stołówki.
Dzisiaj na obiad miał być gulasz. Zniesmaczona
chciałam wyjść z dusznego pomieszczenia, jednak
zaburczało mi w brzuchu. No tak, nie jadłam nawet śniadania. Podeszłam do okienka, przy którym rozdawano
jedzenie. Starsza pani z siatką na włosach uśmiechnęła się krzywo. Wzięłam do
ręki szarą, plastikową tackę, po czym ustawiłam się w kolejce. Zza szybki
mogłam dostrzec, że prócz mięsnej potrawy można wziąć sałatkę warzywną.
Odetchnęłam z ulgą.
Nigdy nie myślałam o tym, by być wegetarianką.
Zwierzęta, z których jem mięso, są martwe, więc czemu miałabym ich nie zjeść?
Jeśli nie ja, to przetrawi je ktoś inny. Takie są realia życia. Vivian
natomiast nie je mięsa. Nie tknie nawet pojedynczego kawałka kurczaka w zupie.
Szanuję jej poglądy, bo przecież to ja od kilku lat omijam stołówki szkolne
szerokim łukiem. Jedzenie, jakie w nich podają, zawsze kojarzyło mi się ze
starymi, przeterminowanymi zupami z puszek.
– Trzymaj – warknęła kobieta ubrana w brudny, przyszarzały
fartuch. Podała mi plastikową miskę z gulaszem, a obok nałożyła warzywa, które
były moją wyczekiwaną „sałatką warzywną”.
Westchnęłam cicho, podziękowałam i nie patrząc na
tackę z jedzeniem, ruszyłam do jedynego wolnego stolika. Znajdował się on na
samym końcu stołówki, w rogu.
Odpowiadała mi ta lokalizacja. Kiedy w szkole byłam sama, bez Vivi, wolałam się
nie rzucać w oczy. Wiedziałam doskonale, że ludzie są nieprzewidywalni. Nie
bałam się, że jakiś napalony chłopak zgwałci mnie na oczach wszystkich.
Bardziej denerwowałam się, że wyląduję u dyrektora za „znęcanie się” nad
uczniami. Kiedy tylko czułam się zagrożona, potrafiłam powalić na ziemie
najlepszego osiłka. Osaczenie i zdenerwowanie nie tworzą dobrej pary.
Wbiłam widelec w rozgotowaną marchewkę, po czym
zjadłam ją najszybciej, jak potrafiłam. Była słona, miękka i okropna w smaku.
Mój żołądek po raz kolejny przypomniał
mi o sobie. Czym prędzej wyszłam na korytarz, wyrzucając resztki jedzenia do
śmieci. Skierowałam się do swojej szafki, by wziąć książki na następną lekcję,
którą była matematyka.
Podeszłam do szafki i wyciągnęłam potrzebne
książki. Nawet się nie odwróciłam, kiedy usłyszałam czyjś śmiech tuż obok mnie.
– Widzimy się na fizyce! – ktoś krzyknął, jak
zgadywałam, był to Mleczny Facet.
Zatrzasnęłam drzwi od szafki i chcąc, nie chcąc, musiałam na niego spojrzeć. Wyciągał właśnie zeszyt. Popatrzył na mnie z
szeroko otwartymi oczami, lecz nie to mnie intrygowało. Jego zęby były zaciśnięte
na pączku, który wystawał z jego ust. Poczułam narastający głód, więc odwróciłam
się i skierowałam w stronę sali numer dwadzieścia. Nic z tego. Chłopak podążał za mną krok w
krok.
– Nie masz lepszego zajęcia? – warknęłam, odwracając się na piecie, przez co on prawie na mnie wpadł. Wyciągnął
drożdżówkę z buzi, oblizał wargi i uśmiechnął się.
– Jared – powiedział, kłaniając się teatralnie – A
ty jesteś...
– Kimś, kto zaraz ci przyłoży – fuknęłam.
– Oj, oj.. – Odsunął się o krok – Nie zapędzaj się
– Podniósł ręce do góry.
– Czego chcesz? – zapytałam, udając znudzenie.
– Zaprosić cię na randkę – Uśmiechnął się, a ja
zaniemówiłam. Serce zabiło mi mocniej, ale szybko się opamiętałam. Czemu niby
chciałby się ze mną umówić? Dla zabawy? Przecież wyraźnie odganiałam go od
siebie!
– Nie – powiedziałam, uśmiechając się tryumfalnie.
Zaczęłam iść w przeciwnym kierunku.
– Jak się zgodzisz... – zaczął, chwytając mnie za
nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę. – I nie będziesz się dobrze bawić, to
dam ci spokój. Przestanę się odzywać, łazić
za tobą. Obiecuję.
Popatrzyłam na niego zdziwiona. Wyglądał na
pewnego siebie. To dobra propozycja, pomyślałam, spędzę z nim kilka godzin, a
później się ode mnie odczepi. Raz na zawsze.
– Zgoda – westchnęłam, wyrywając rękę z jego
uścisku. Jego oczy rozszerzyły się. Uśmiechnął się i wydał z siebie dziwny
dźwięk. Podniosłam brwi do góry i wyrwałam kartkę z zeszytu. Szybko zapisałam
na niej swój adres. Nie byłam pewna, czy to dobry pomysł, ale postanowiłam
zaryzykować.
Nagle znowu poczułam, jak skręca mnie w żołądku.
Brzuch zaburczał głośno, a Jared popatrzył na mnie zdziwiony.
– Jesteś głodna – powiedział i uderzył się otwartą
dłonią w czoło. Szybko schował drożdżówkę do torby i chwycił mnie za rękę.
Zrobił to tak szybko, że nie zdążyłam zareagować. Zatrzymał się dopiero przed
wejściem do szkoły. Padał deszcz, i nie miałam ochoty na spacer.
– Zaczekaj tu. – Wskazał na murek przy drzwiach. Kaptur bluzy zarzucił
na głowę i wybiegł spod dachu. Wyszedł poza teren szkoły, a ja obserwowałam go,
póki nie zniknął mi z oczu.
Po co on to robi? Przecież jestem dla niego
okropna, powinien mnie nienawidzić, zresztą tak jak wszyscy. Na pewno chce
czegoś ode mnie. Bo po co miałby zapraszać na randkę taką osobę. jaką jestem ja,
a nie jakąś szczupłą, wysoką blondynkę? Zgniotłam kawałek papieru, na którym
był zapisany mój adres. Schowałam go do kieszeni i w spokoju czekałam. Rozległ
się dźwięk dzwonka, a Jareda nadal nie było.
Zaczęłam się denerwować.
W końcu go zobaczyłam. Biegł w moją stronę z białą
siatką w ręku. Stanął przede mną i uśmiechnął się, podając mi swoją „zdobycz”.
Otworzyłam usta, by coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził.
– Przepraszam, że tak długo. – Odgarnął mokre włosy
z czoła. – Nie wiedziałem, jaki smak wolisz, więc wziąłem oba.
Smak? Zaglądnęłam do siatki i uśmiechnęłam się
szeroko. Skoleboller. Są to miękkie bułki, bardziej przypominające ciastka. Na
zewnątrz obsypane kokosem, a środku kryjące budyń.
– Dziękuję – powiedziałam – Oddam ci pieniądze –
powiedziałam i zaczęłam grzebać w kieszeni w poszukiwaniu drobniaków.
– Nie trzeba – uśmiechnął się i wszedł do szkoły, zdejmując bluzę.
– Nalegam – mruknęłam, ale on tylko zaśmiał się.
– Był już dzwonek? – zdziwił się, po czym spojrzał
na mnie i uśmiechnął się tajemniczo.
– Co? – zapytałam. Tak naprawdę już chciałam zjeść
kupiony posiłek, jednak kultura mi na to nie pozwalała. Skoleboller były, z tego
co pamiętam strasznie tuczące, dlatego jadłam je rzadko.
– Co teraz masz? – zapytał, pocierając dłońmi.
– Matematykę – powiedziałam, krzywiąc się. –
Przepraszam, musi ci być zimno – szepnęłam, czując się winna. Przez to, że nie
nosze śniadań do szkoły, on teraz marznie.
– Możesz mnie rozgrzać – szepnął, nachylając się w
moją stronę. Zrobiłam sprytny unik, a on uderzył głową o ścianę.
– Ała! – mruknął, masując swoje czoło.
To, że zgodziłam się z nim wyjść nie oznaczało, że może robić, co chce. Całe poczucie winny wyparowało, a ja znowu poczułam
narastająca irytację.
– Zrywałaś się kiedyś z lekcji? – zapytał, na nowo się
uśmiechając. Pokręciłam przecząco głową. Nigdy nie miałam powodu, by opuszczać
zajęcia, zwłaszcza, że zależało mi na dobrych stopniach – No to teraz będzie twój
pierwszy raz – uśmiechnął się i na nowo chwycił moją dłoń.
– Jared! – krzyknęłam, kiedy ruszył przed siebie.
– Tak? – zapytał, uśmiechając się.
– Co ty robisz?
– Zabieram cię do mojego miejsca – wystawił mi język, a ja pokręciłam przecząco głową. Choć połówka mnie kazała wyrwać dłoń z uścisku, pójść na lekcje, i błagać nauczycielkę, by usprawiedliwiła mi spóźnienie, to druga połowa – ta silniejsza – postanowiła dobrze się bawić. Nawet z takim idiotą, jakim jest Jared.
– Zabieram cię do mojego miejsca – wystawił mi język, a ja pokręciłam przecząco głową. Choć połówka mnie kazała wyrwać dłoń z uścisku, pójść na lekcje, i błagać nauczycielkę, by usprawiedliwiła mi spóźnienie, to druga połowa – ta silniejsza – postanowiła dobrze się bawić. Nawet z takim idiotą, jakim jest Jared.
_______________________
I co powiecie? Jestem z tego rozdziału zadowolona! Myślałam, ze nigdy go nie skończę.
Sądzę, że posty będą krótkie, ale za to publikować je zacznę częściej. Co wy na to?
Serdecznie dziękuję Elif, która pod postacią anonima wypisała błędy. Kłaniam się nisko, dziękuję, dziękuję ;3
Jak wam się podoba nowy szablon? Ja jestem w nim zakochana!
Do zobaczenia ;)
Jeśli chcesz być informowany(na) o nowych postach- wpisz się do strony "informuję"
O rany, chyba obrosnę w piórka :). Chciałam pomóc i za to od razu podziękowania...
OdpowiedzUsuńBędę wredną zołzą, bo zacznę od błędów.
Wkurzającego mnie bruneta, nie widziałam, odkąd zwijał się z bólu u mych stóp.
Bez pierwszego przecinka. Przy dopełnieniu zdania nie stawiamy ich.
Do tego bez Vivian, każda lekcja wygląda inaczej.
Jak wyżej.
Wychodząc z klasy miałam zamiar napisać do Vivi, by dowiedzieć się, czy żyje.
Przecinek po "klasy" - przy imiesłowach przysłówkowych zawsze stawiamy przecinek.
Zwierzęta z których jem mięso są martwe, więc czemu miałabym ich nie zjeść?
Tu występuje wtrącenie, więc przecinki trzeba wstawić tak:
Zwierzęta, z których jem mięso, są martwe, więc czemu miałabym ich nie zjeść?
Szanuje jej poglądy, bo przecież to ja od kilku lat omijam stołówki szkolne szerokim łukiem.
Szanuję.
Jedzenie jakie w nich podają zawsze kojarzyło mi się ze starymi, przeterminowanymi zupami z puszek.
Znowu wtrącenie, które oddzielamy przecinkami.
Jedzenie, jakie w nich podają, zawsze kojarzyło mi się ze starymi, przeterminowanymi zupami z puszek.
Westchnęłam cicho, podziękowałam i nie patrząc na tackę z jedzeniem ruszyłam do jedynego wolnego stolika.
Przecinek po "jedzeniem". Znowu imiesłów przysłówkowy.
Kiedy w szkole byłam sama, bez Vivi wolałam się nie rzucać w oczy.
Przecinek po "Vivi". Wtrącenia zamykamy przecinkami.
Bardziej denerwowałam się, że wyląduję u dyrektora, za „znęcanie się” nad uczniami.
Bez drugiego przecinka. Przy dopełnieniu ich nie stawiamy.
Kiedy tylko czułam się zagrożona, potrafiłam Powalic na ziemie najlepszego osiłka.
powalić - z małej litery i z "ć".
Wbiłam widelec w rozgotowaną marchewkę, po czym zjadłam ja najszybciej jak potrafiłam.
Kolejna literówka. "ją", a nie "ja". Przecinek po "najszybciej" - zdanie złożone.
– Widzimy się na fizyce! – ktoś krzyknął, jak zgaduje był to Mleczny Facet.
Po pierwsze poplątałaś czasy. Tutaj jest to czas przeszły, więc "zgadywałam". Po tym słowie stawiamy przecinek - zdanie złożone.
Zatrzasnęłam drzwi od szafki i chcąć, nie chcąc musiałam na niego spojrzeć.
Po pierwsze - chcąc. Po drugie - przecinek po tym drugim "chcąc".
Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Lecz nie to mnie intrygowało.
Z tych dwóch zdań możesz zrobić jedno - będzie lepiej brzmiało.
Poczułam narastając głód, więc odwróciłam się i skierowałam w stronę sali numer dwadzieścia.
Narastający.
– Nie masz lepszego zajęcia? – warknęłam odwracając się na piecie, przez co on prawie na mnie wpadł.
Przecinek po "warknęłam".
– Jared – powiedział kłaniając się teatralnie – A ty jesteś..?
Przecinek po "powiedział", dwukropek zmieniamy w trzy kropeczki. Poza tym wtrącenie "powiedział (...)" kończymy kropką, chyba że późnej dokańczamy wcześniejszą wypowiedź bohatera.
– Zaprosić cię na rankę – uśmiechnął się, a ja zaniemówiłam.
"Randkę", uśmiechnęłam z dużej litery, kropka na końcu wypowiedzenia.
Przecież wyraźnie odganiam go od siebie!
Odganiałam - czas przeszły.
– Jak się zgodzisz.. – zaczął, chwytając mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę – I nie będziesz się dobrze bawić, to dam ci spokój.
Trzy kropki, a nie dwie. Kropka po "stronę".
Przestane się odzywać, łazić za tobą.
Przestanę.
Nagle znowu poczułam jak skręca mnie w żołądku.
UsuńPrzecinek po "poczułam" - zdanie złożone.
– Zaczekaj tu – wskazał na murek przy drzwiach.
Kropka na końcu wypowiedzi i "wskazał" wielkiej litery.
Bo po co miałby zapraszać na randkę taką osobę jaką jestem ja, a nie jakąś szczupłą, wysoką blondynkę?
Przecinek po "osobie" - zdanie złożone.
Rozległ się dzwonek, a Jareda nadal nie było.
Raczej dźwięk dzwonka.
Stanął przede mną i uśmiechnął się podając mi swoją „zdobycz”.
Przecinek po "się" - imiesłów.
– Przepraszam, że tak długo – odgarnął mokre włosy z czoła – (...).
Kropka na końcu wypowiedzi i po słowie "czoła". Odgarnął z wielkiej litery.
– Nie trzeba – uśmiechnął się i wszedł do szkoły zdejmując bluzę.
Jak wyżej. Przecinek po "szkoły".
Skoleboller były z tego co pamiętam strasznie tuczące, dlatego jem je rzadko.
Tu chyba występuje liczba mnoga Brakuje kilku przecinków. "Jadłam" zamiast "jem".
Skoleboller były, z tego co pamiętam, strasznie tuczące, dlatego jadłam je rzadko.
– Co teraz masz? – zapytał pocierając dłońmi.
Przecinek po "zapytał".
– Matematykę – powiedziałam krzywiąc się – Przepraszam, musi ci być zimno – szepnęłam, czując się winna.
Przecinek po "powiedziałam", kropka po "się".
– Ała! – mruknął masując swoje czoło.
Przecinek po "mruknął".
To, że zgodziłam się z nim wyjść, nie oznaczało, że może robić co chce.
Bez pierwszego przecinka, przecinek po "robić".
– Zrywałaś się kiedyś z lekcji? – zapytał na nowo się uśmiechając.
Przecinek po "zapytał".
Nigdy nie miałam powodu, by opuszczać zajęcia, zwłaszcza, że zależało mi na dobrych stopniach
Kropka na końcu zdania.
– No to teraz będzie twój pierwszy raz – uśmiechnął się i na nowo chwycił moją dłoń.
"Uśmiechnął" z wielkiej litery, po "raz" kropka.
– Jared! – krzyknęłam kiedy ruszył przed siebie.
– Tak? – zapytał uśmiechając się.
Przecinki po "krzyknęłam" i "zapytał".
– Zabieram cię, do mojego miejsca – wystawił mi język, a ja pokręciłam przecząco głową.
Bez przecinka po "cię", kropka na końcu wypowiedzi, a "wystawił" z wielkiej litry.
Nawet z takim idiotą jakim jest Jared.
Przecinek po "idiotą".
To tyle błędów. Przynajmniej tyle znalazłam. Wystarczy popracować nad dialogami i będzie ok :).
No cóż, muszę przyznać, że ja też jestem zakochana w nowym szablonie :). Historia powoli się rozkręca.
Rozdział przeczytałam szybko, a to za sprawką Twojego lekkiego stylu. Gratuluję :).
Życzę duuużo weny i pomysłów :).
Elif
Kolejny raz Ci dziękuję <3
UsuńRozdział krótki, ale za to naprawdę super się czytało. Jared jest boski, taki pewny siebie i w ogóle. Podobnie, jak bohaterka, nie jestem wegetarianką, osobiście uważam, że to bzdurne komplikowanie sobie życia. W każdym razie, super, że dała mu szansę, chociaż Jader jest pewny siebie, myślę, że warto w niego zainwestować ^^
OdpowiedzUsuńhttp://ksiezycowa-przystan.blogspot.com/
Hejo : )
OdpowiedzUsuńna samym początku powiem ci, że masz zdolność lekkiego pisania, o ile coś takiego istnieje, a jeśli nie, to właśnie to odkryłam ..... dzięki tobie, haha ^^ chodzi mi o to, że lekko i szybko mi się przeczytało, za co jest plus : D nie czytałam poprzednich rozdziałów, ale z chęcią się cofnę i poczytam. zaintrygowały mnie postacie. ona taka niby niby oziębła, a on taki na każde zawołanie i jeszcze JEB, łbem o ścianę, aaaahahaah x d fajnie jest, ciekawe jak tam będzie na randce ^^
pozdrawiam cieplutko : ---)
[ szary-swit.blogspot.com ]
Hej! Tu Blacky z Kruczych Szablonów. Ja tu w sprawie tego twojego drugiego zamówienia. Mogłabyś mi zdradzić w jakim mieście będzie działa się akcja opowiadania? Właśnie przysiadłam nad tym szablonem, ale nie wiem jakich stocków użyć. Ogółem zróbmy tak: ja zrobię ten szablon tak jak to widzę i zanim zabiorę się za łączenie obrazków zapiszę wszystko jak jest a później ewentualnie zmienię kilka kilka elementów. Zgoda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Blacky
^_^
Hej, przeczytałam całość i powiem szczerze, zaciekawiła mnie ta historia! Naprawdę piszesz bardzo plastycznie i lekko, przez co fajnie się to czyta...Bohaterowie bardzo przypadli mi do gustu jak i zresztą fabuła! Co tu więcej mówić?Jesteś świetna w tym co robisz, więc rób to dalej! Czekam z niecierpliwością na nexta! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie czyta się to, co piszesz. Główna bohaterka, chociaż trochę opryskliwa i niechętnie rozmawia z nowym kolegą, wydaje się sympatyczna. Czyżby szykowało się jakieś uczucie? Tak mi się wydaje. Chociaż w głębi duszy mam nadzieję, że nie będzie to kolejna cukierkowa opowiastka o dwójce ludzi, którzy się w sobie zakochują i żyją długo i szczęśliwie. Czekam na rozwój sytuacji. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://i-can-see-it-in-your-smile.blogspot.com/
Od rana się nudzę i zamiast zacząć się uczyć na sprawdziany, z którymi muszę zmierzyć się we wtorek - siedzę przed komputerem i poszukuję jakiś ciekawych opowiadań, bo ostatnimi czasy nie mam co czytać. Zajrzałam na Rejestr Blogów i takim oto sposobem natrafiłam na Szepty Miłości. Uwielbiam romanse i dlatego też przystąpiłam do czytania Twojego opowiadania. Muszę przyznać, że masz naprawdę lekki i bardzo przyjemny styl pisania. Kiedy zaczęłam zaznajamiać się z dotychczas opublikowanymi postami - nie mogłam oderwać oczu od monitora! Chociaż to dopiero początek historii, bardzo mi się spodobała. Lubię takie fabuły jak ta. Są świetne do czytania, naprawdę.
OdpowiedzUsuńDodałam już sobie Szepty Miłości do zakładki z ulubionymi opowiadaniami, więc zamierzam regularnie tutaj zaglądać i udzielać się w komentarzach. Korzystając również z okazji, chciałabym zaprosić także do siebie. Od razu uprzedzam, że wróciłam po dłuższej przerwie i nie warto spodziewać się czegoś, co powali na kolana. :)
Pozdrawiam cieplutko!
[Skrzydlaty-opiekun.blogspot.com]
bardzo fajne opowiadanie. lubię tego typu historie, takie na luzie, a Twój styl pisania, który jest lekki sprawia, że czyta się wszystko z przyjemnością. ech, słodzę, prawda? ale ostatnio brakuje mi tego typu historii, więc tym bardziej mi się to podoba. cóż, bohaterowie są fajnie wykreowani. Jared od razu przypadł mi do gustu, bo lubię takich typków, a co do głównej bohaterki, wciąż się do niej przekonuję, ale podoba mi się ta jej zmiana humorków, przynajmniej nie jest nudna, a ja lubię takie osoby, co to zmieniają sie w przeciągu kilku chwil, bo z nimi przynajmniej sie człowiek nie nudzi. to ja czekam na kolejny rozdział (:
OdpowiedzUsuńWpadłam przez przypadek na twoje opowiadanie i zdecydowanie nie żałuję, że przeczytałam. Wciągnęła mnie ta historia i to bardzo. Co do szablonu, oczywiście również mi się podoba, to właśnie chyba on w głównej mierze zachęcił mnie do przeczytania tego opowiadania. Co do samej historii. Ogólnie lubię opowiadania właśnie o takiej tematyce. Jareda po prostu uwielbiam, widać, że to pozytywny człowiek, który czasem lubi poszaleć. Widać, że Katherine wpadła mu w oko i to chyba wzajemnością. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń