Kochany przyjacielu,
To jest ode mnie silniejsze. Wracam ze szkoły i po prostu muszę coś
napisać.
Cały czas jestem wściekła na tego głupiego bruneta, który upokorzył
mnie przy wszystkich. Jak on mógł? Nie wiem, czy zrobił to specjalnie i
szczerze mało mnie to obchodzi. Przynajmniej się zemściłam. Choć sok
pomarańczowy to nie to samo co Mleczny Shake, to i tak czuję satysfakcję.
Vivi twierdzi, że dobrze zrobiłam. Jednak im dłużej o tym myślę, tym
bardziej czuję się głupio. Te jego czekoladowe oczy, nie rozumiejące, co się
właśnie stało. Wyglądał jak zagubione dziecko – przez chwilę. Potem spojrzał na
mnie rozbawionym wzrokiem. Jakbym była pierwszą dziewczyną, która mu się
postawiła. Nawet mnie nie przeprosił. Mam nadzieję, że więcej go nie zobaczę.
Lekarz Williama pow
– Kathe! – Usłyszałam wołanie mojej matki – Vivi przyszła! Zejdź na
dół!
Westchnęłam cicho, po czym odłożyłam długopis, a niedokończony list
schowałam do szuflady. Wyszłam z pokoju i już na schodach zobaczyłam różowe
włosy Vivi.
– Musisz coś wiedzieć… – zaczęła dość niepewnie – Jutro ja i Lucas
jedziemy na plażę.. Mówię ci ,szykuję się świetna impreza i...
– Musisz zerwać się z lekcji – dokończyłam za nią. Nienawidzę, kiedy
Vivi opuszcza lekcje. Potem ma problemy w nauce i to ja muszę siedzieć z nią po
nocach. A to wszystko za sprawą jej rodziców. Ani matka, ani ojciec się nią nie
przejmuję.
– Właśnie... – Vivian zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów – A
wiesz, ta cała dzisiejsza akcja...
– Spokojnie – Uśmiechnęłam się
niemrawo – Nie boję się kogoś takiego jak on, zresztą co może mi zrobić? –
Zaśmiałam się nerwowo.
Tak naprawdę lekko się denerwowałam,
ale ostatecznie postanowiłam, że koleś dostanie w twarz, jeśli zbliży się
choć na metr.
– Jeju – Vivi podskoczyła z radości – Normalnie cię kocham. No i
oczywiście cię podziwiam – To była jej standardowa wymówka, kiedy czegoś
chciała.
– Dobra – warknęłam przez zaciśnięte zęby – Pojutrze o szesnastej w
szkolnej bibliotece. A jak się spóźnisz…
– Nie spóźnię – powiedziała, po czym mocno mnie przytuliła – Mówiłam
już, że Cię kocham? – zaśmiała się, po czym wyszła z domu zamykając drzwi.
Wolnym krokiem wspięłam się po schodach. Zamknęłam drzwi do pokoju i
usiadłam przy drewnianym biurku. Wyciągnęłam list z zamiarem skończenia go.
Skreśliłam niedokończone zdanie i zaczęłam pisać.
Jeżeli stan Williama się nie pogorszy, to od następnego tygodnia
zacznie chodzić do szkoły. Oczywiście mój brat jest teraz w szampańskim humorze
i nie może usiedzieć w jednym miejscu. Kiedy tak na niego patrzę czuję się
szczęśliwa.
Być może to niezdrowe, ale jednak chcę z tobą rozmawiać…
Jednostronnie.
K.
Kolejny dzień zapowiadał się
okropnie. Już od samego rana padał deszcz. Było mgliście, a to nie wróżyło nic
dobrego.
Wstałam przed czasem i rozglądnęłam się po pokoju. Ściany były
zielone, a drewniane, podłogowe panele ciemne. Naprzeciw łóżka stało biurko, a
przed nim na ścianie wisiała tablica korkowa – pusta. Kiedyś wywieszałam na
niej różne rzeczy, kartki z przypomnieniami, ale teraz nawet o tym nie myślę.
Po lewej stronie widniało okno, a pod nim mały stoliczek, na którym stała
lampka. Po prawej zaś drzwi do łazienki oraz drzwi na korytarz.
Szybko umyłam się i ubrałam. Po
zjedzeniu śniadania nie miałam co robić w domu, więc postanowiłam wyjść
wcześniej do szkoły. Przecież Vivi i tak dzisiaj nie będzie.
Dawno nie szłam sama. Było może
dwadzieścia po siódmej, dlatego przy szkole kręciło się niewielu uczniów.
Deszcz padał niemiłosiernie, a kaptur mojej brązowej bluzy już dawno przemókł.
Weszłam do szkoły i udałam się w stronę niebieskich szafek.
Stanęłam jak wryta. Miałam wrażenie, że ktoś sobie ze mnie żartuje.
Szafka numer trzysta trzydzieści dziewięć, oddzielająca mnie i Vivi, to szafka
tego nadętego bufona, który wczoraj mnie upokorzył. Mimowolnie uśmiechnęłam
się. Mianowicie przypomniałam sobie widok jego włosów po oblaniu ich sokiem
pomarańczowym.
Postanowiłam nie okazywać strachu. Podeszłam do swojej szafki i jak
gdyby nigdy nic otworzyłam ją, po czym zdjęłam bluzę i powiesiłam ją na
wieszaku znajdującym się w środku. Chłopak popatrzył na mnie i otworzył szerzej
oczy.
– To ty! – powiedział, ale jego ton głosu nie świadczył o tym, że jest
zły – Ta od soku pomarańczowego!
Ta od soku pomarańczowego? TA OD…?
– Ach – westchnęłam, jakbym go dopiero zauważyła – Mleczny facet.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale ja zamknęłam szafkę i skierowałam
się w stronę schodów.
– Słuchaj... – zaczął, kiedy mnie dogonił – Pewnie jesteś zła…
– Jestem zła – poprawiłam go.
– Ale nie zrobiłem tego celowo – powiedział, zagradzając mi dalszą
drogę ręką – Natomiast ty owszem
– Mam cię przeprosić? – prychnęłam, patrząc mu prosto w oczy.
– Tego oczekuję – mruknął, uśmiechając się z wyższością.
– Chyba sobie kpisz – warknęłam, omijając go – To była twoja wina.
– Wcale nie – Próbował się bronić – Peter się stawiał, więc zaczęliśmy
się przepychać, a to, że miałem jogurt w ręku, a ty byłaś w pobliżu, to zwykły
zbieg okoliczności.
– Niech ci będzie – mruknęłam, by sobie poszedł – Ale i tak cię nie
przeproszę!
Uradowana zobaczyłam drzwi od sali biologicznej. Brunet cały czas coś
mówił, ale ja go nie słuchałam. Weszłam do otwartej sali i odłożyłam torbę na
moją ławkę.
– Wiesz, że nie ma dzisiaj faceta od biologii? – zapytał. Spojrzałam
na niego zaciskając dłoń na pasku od torby. Stał uśmiechnięty, nonszalancko
opierając się o framugę drzwi. Dopiero teraz mogłam zrozumieć w jakiej sytuacji
się znalazłam. Byłam sam na sam z nieznajomym chłopakiem w pustej sali. To
mogło się źle skończyć.
– Czyli mogę wracać do domu – powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
On jednak wystawił rękę, uniemożliwiając mi wyjście.
– Przepuść mnie – warknęłam, ale on tylko uśmiechnął się.
– Niby czemu miałbym to zrobić? –szepnął, nachylając się w moją stronę.
– Chyba że dasz mi coś w zamian – po tych słowach chwycił mnie za ramię i
przyciągnął do siebie. Staliśmy oko w oko, ale ja nie dałam poznać po sobie, że
się boję. W jednej chwili uniosłam kolano, po czym uderzyłam go w krocze.
Skulił się przede mną i jęknął.
– Nigdy więcej tak nie rób – warknęłam, omijając go z satysfakcją.
Rozdział bardzo mi się spodobał! <3 Najlepszy, szczególnie przez końcówkę :D
OdpowiedzUsuńA resztę... napisałam Ci na fb xD
Weny! ;***
Po pierwsze, genialne imiona. Uwielbiam i Kate i Williama. Zawsze jakoś miałam do nich słabość. Końcówka jest powalająca i muszę przyznać, że zaintrygowała, a mało tego, zachęciła do dalszego czytania. Chętnie wpadnę tu ponownie.
OdpowiedzUsuńZapraszam na: www.disenchanted-prince.blogspot.com
Rozdział bardzo fajny - jestem zachwycona Twoim stylem pisania. Lekki, aczkolwiek plastyczny i obrazowy.
OdpowiedzUsuńJako osobą zołzująca i wredna do szpiku kości, pozwolę sobie wypisać błędy - tak, wiem, jestem okropna i zapewne mnie za to znienawidzisz. Ale ja tak mam - gdy widzę błąd, włącza się u mnie czerwone światełko i po prostu MUSZĘ go poprawić. Więc mogę? XD
Te jego czekoladowe oczy nie rozumiejące co się właśnie stało.
Zdanie złożone, w którym brakuje kilku przecinków.
Te jego czekoladowe oczy, nie rozumiejące,co się właśnie stało.
Potem spojrzał na mnie rozbawionym spojrzeniem.
Raczej wzrokiem, a nie spojrzeniem - powtórzenie.
– Kathe! – usłyszałam wołanie mojej matki – Vivi przyszła! Zejdź na dół!
Słowo "usłyszałam: z dużej litery. To niepoprawny zapis dialogu. Odsyłam na stronę: http://www.opowiadania-blogowe.pun.pl/viewtopic.php?id=515.
– Musisz coś wiedzieć… – zaczęła dość niepewnie – Jutro ja i Lucas jedziemy na plażę.. Mówię Ci szykuję się świetna impreza i..
Nie ma dwukropków. Albo jedna kropka, albo trzy. Innej opcji nie ma. Poza tym przecinek w drugim zdaniu po "ci" - zdanie złożone. W dodatku słowo "ci" z małej litery - z wielkiej piszemy tylko w listach.
Nienawidzę kiedy Vivi opuszcza lekcje.
Przecinek po "nienawidzę" - zdanie złożone.
– Właśnie.. – Vivian zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów – A wiesz, ta cała dzisiejsza akcja..
Nie ma dwukropków.
– Spokojnie – uśmiechnęłam się niemrawo – Nie boję się kogoś takiego jak on, zresztą co może mi zrobić? – zaśmiałam się nerwowo.
Słowa "uśmiechnęłam" i "zaśmiałam" z wielkiej litery. Niepoprawny zapis dialogu.
Tak naprawdę lekko się denerwowałam, ale ostatecznie postanowiłam, że koleś dostanie w twarz jeśli zbliży się choć na metr.
Zdanie złożone. Przecinek po "twarz".
– Jeju – Vivi podskoczyła z radości – Normalnie Cię kocham. No i oczywiście Cię podziwiam – to była jej standardowa wymówka, kiedy czegoś chciała.
Niepoprawny zapis dialogu, poza tym znowu przewija się "cię" z wielkiej litery.
– Nie spóźnię – powiedziała po czym mocno mnie przytuliła – Mówiłam już, że Cię kocham? – zaśmiała się, po czym wyszła z domu zamykając drzwi.
Jak wyżej. I przecinek po "powiedziała", bo to zdanie złożone.
Kiedy tak na niego patrzę czuję się szczęśliwa.
Przecinek po "patrzę".
Po lewej stronie widniało okno, a pod nim mały stoliczek na którym stała lampka.
Przecinek po "stoliczek" - wtrącenie.
Po prawej zaś drzwi do łazienki, oraz drzwi na korytarz.
Bez przecinka - łączniki "i", "oraz" itp. nie mają przed sobą łącznika, chyba że je powtarzamy, np. "I ja, i on..."
Po zjedzeniu śniadania, nie miałam co robić w domu, więc postanowiłam wyjść wcześniej do szkoły.
Bez pierwszego przecinka - przy dopełnieniu zdania przecinek nie występuje.
Szafka numer trzysta trzydzieści dziewięć, oddzielająca mnie i Vivi to szafka tego nadętego bufona, który wczoraj mnie upokorzył.
Przecinek po "Vivi" - jest to wtrącenie, które zawsze zamykamy albo kropką, albo przecinkiem.
Mianowicie, przypomniałam sobie widok jego włosów, po oblaniu ich sokiem pomarańczowym.
Tutaj bez ani jednego przecinka - dopełnienia nie oddzielamy przecinkami.
Podeszłam do swojej szafki i jak gdyby nigdy nic otworzyłam ją po czym zdjęłam bluzę, i powiesiłam ją na wieszaku znajdującym się w środku.
Brakuje przecinka po "ją", a przecinek przed "i" wyrzuć.
– Ach – westchnęłam jakbym go dopiero zauważyła – Mleczny facet
Przecinek po "westchnęłam" i kropka po "facet" - każde zdanie kończymy kropką.
– Słuchaj.. – zaczął, kiedy mnie dogonił – Pewnie jesteś zła…
Znowu dwukropek.
– Jestem zła – poprawiłam go
UsuńKropka na końcu zdania.
– Ale nie zrobiłem tego celowo – powiedział zagradzając mi dalszą drogę ręką – Natomiast ty owszem
Jak wyżej. Przecinek po "powiedział" - imiesłowy przysłówkowe oddzielamy przecinkiem.
– Mam Cię przeprosić? – prychnęłam patrząc mu prosto w oczy.
"Cię" z małej litery, a po "prychnęłam" przecinek.
– Tego oczekuję – mruknął uśmiechając się z wyższością.
Przecinek po "mruknął".
– Chyba sobie kpisz – warknęłam omijając go – To była twoja wina.
Przecinek po "warknęłam".
– Wcale nie – próbował się bronić – Peter się stawiał, więc zaczęliśmy się przepychać, a to, ze miałem jogurt w ręku, a ty byłaś w pobliżu to zwykły zbieg okoliczności.
"Że", a nie "ze". Przecinek po "pobliżu".
– Niech Ci będzie – mruknęłam, by sobie poszedł – Ale i tak Cię nie przeproszę!
"Cię" i "Ci" z małej litery.
Spojrzałam na niego zaciskając dłoń na pasku od torby.
Przecinek po "niego".
Dopiero teraz mogłam zrozumieć w jakiej sytuacji się znalazłam.
Przecinek po "zrozumieć".
– Czyli mogę wracać do domu – powiedziałam i ruszyłam w strone drzwi. On jednak wystawił rekę uniemożliwiając mi wyjście.
"Stronę" - literówka. Przecinek po "rękę".
– Niby czemu miałbym to zrobić? –szepnął nachylając się w moją stronę. – Chyba, że dasz mi coś w zamian – po tych słowach chwycił mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
Przecinek po "szepnął", bez przecinka w "chyba, że" - jest to jedna z zasad. Chyba że, mimo że piszemy bez przecinka.
– Nigdy więcej tak nie rób – warknęłam omijając go z satysfakcją.
Przecinek po "warknęłam".
I to by było na tyle. Rozdział ciekawy, momentami śmieszny. Podoba mi się główna bohaterka, za to o tym chłopaku nie wyrobiłam sobie jeszcze opinii.
Czekam na nowy rozdział i życzę weny.
Elif.
P.S. Mam nadzieję, że nie będziesz zła za te wypisane błędy :d.
Nie, nie jestem zła ;) Strasznie Ci dziękuję, za to że rozpisałaś się z tymi błędami! Dzięki temu wiem co poprawić. Spokojnie, nie wkurzam się jak co poniektórzy. Cieszę się, ze są osoby, które moja czas, by poprawić to opowiadania ^^
Usuń